Jak zniszczyć wroga nie wysyłając własnych i nie eliminując obcych żołnierzy? Wystarczy „usmażyć” jego elektronikę mikrofalami.
Rakieta nad którą pracował zespół naukowców z Boeing Phantom Works, wyposażona w emiter mikrofali, właśnie udanie zaliczyła pierwszy test bojowy na poligonie w Utah. Pocisk rakietowy, który oficjalnie nazywa się CHAMP (Counter-electronics High-powered Microwave Advanced Missile Project), do niszczenia elektroniki wroga wykorzystuje bardzo silne impulsy elektromagnetyczne na częstotliwościach mikrofal.
Według informacji, które zostały ujawnione, rakieta CHAMP podczas godzinnego testu zniszczyła w ten sposób elektronikę znajdującą się w siedmiu różnych budynkach. Po kilku sekundach wszystkie elektroniczne urządzenia przestały działać. CHAMP był tak skuteczny, że „usmażył” nawet elektrykę budynku oraz kamery, które miały rejestrować całe zdarzenie.
Ta technologia zwiastuje nadejście nowej ery w prowadzeniu wojen — stwierdził entuzjastycznie Keith Coleman, szef programu CHAMP z ramienia Boeinga. — W ten sposób można zniszczyć całą elektronikę i system łączności wroga, jeszcze zanim dotrą do niego nasi żołnierze – dodał.
Wraz z postępem technologicznym wszystkie liczące się armie świata stały się uzależnione od elektroniki. Bez komputerów, systemów łączności, odbiorników nawigacji satelitarnej, radarów czy chociażby systemów celowniczych w czołgach, nowoczesne wojsko stanie się ślepe, głuche i niezdolne do sprawnego działania. Dotychczas jedynym sposobem na „zdalne” zniszczenie elektroniki była broń termojądrowa. Głowica zdetonowana wysoko w atmosferze wytwarza bowiem silny impuls elektromagnetyczny, który „przepala” całą elektronikę w okolicy. Testy tego rodzaju broni przeprowadzało wojsko USA i ZSRR w latach 60. XX wieku. Powstająca w wyniku eksplozji broni termojądrowej radiacja czyni jednak tego rodzaju atak nie do pomyślenia w sytuacji innej niż globalna wojna jądrowa. Na dodatek impuls elektromagnetyczny wywoływany przez taki atak niszczy elektronikę na znacznym obszarze, w tym również elektronikę satelitów.
Wojskowi odłożyli więc ataki za pomocą tych bomb na ewentualność III wojny światowej. Poszukiwali innego sposobu na niszczenie elektroniki, ale nie udało im się znaleźć sposobu na wytworzenie silnego impulsu elektromagnetycznego, którego źródło dałoby się zamontować na zdalnie sterowanej rakiecie. Aż do teraz.
Wojsko i Boeing podkreślają, że CHAMP atakuje wyłącznie elektronikę, bez powodowania strat w ludziach i bez niszczenia budynków. Może więc stać się przydatny do na przykład atakowania centrów łączności i dowodzenia umieszczonych w miastach. Ataki na takie cele podczas np. wojen z Irakiem czy w byłej Jugosławii wiązały się z ofiarami wśród ludności cywilnej. Pocisk musi przejść jeszcze kilka prób. Jeśli przebiegną pomyślenie nowe rakiety najprawdopodobniej kupi amerykańska armia. Pentagon już wydał na ten projekt 38.000.000 dolarów. Wygląd rakiety CHAMP jest tajny. Ma jednak przypominać pociski typu cruise Tomahawk.
Przemieniliśmy naukową fikcję w naukowy fakt — stwierdził Coleman.
Po tej informacji należałoby z należytym szacunkiem spojrzeć na stare, nieco zapomniane budki telefoniczne. Po zastosowaniu takiej broni będzie to chyba jedyny sprawny system komunikacji.