Od kilku lat w różnych miejscach na świecie masowo znikają pszczoły. Wylatują z uli, by zebrać nektar i pyłek i… giną gdzieś po drodze. Gdy robotnice nie wracają do ula, umiera też królowa i larwy młodych pszczół. Naukowcy zaczęli bić na alarm.
Masowe zanikanie pszczół tzw. pomór kolonii (ang. collony collapse disorder — CCD) zauważono pierwszy raz w 2006 w Stanach Zjednoczonych. Zjawisko to jednak zaczęło występować na całym świecie, także w dużej części Europy i w Polsce. Sprawa wydaje się poważna, bo pszczoły miodne są ważnym elementem ekosystemu. To one zapylają co najmniej jedną trzecią żywności, którą spożywamy. Jeżeli one wyginą miałaby miejsce katastrofa biologiczna.
Jakże złowieszczo brzmią słowa Alberta Einsteina: „Jeśli pszczoły wyginą ludzie podzielą ich los w ciągu czterech lat”.
Co się dzieje z tymi wszystkimi pszczołami, które normalnie, jak zawsze wyleciały z ula, by potem nigdy już do niego nie wrócić i zostawić na pastwę losu swoją królową? Badanie przypadków CCD jest utrudnione, ponieważ zanik pszczół następuje bardzo szybko, a pszczoły opuszczające ul giną daleko od niego. Znalezienie ich, by określić przyczynę ich pomoru jest prawie niemożliwe.
Brak martwych owadów do badań powoduje, że powstało bardzo wiele teorii próbujących wyjaśnić znikanie pszczół z ula: wpływ środków chemicznych, pojawienie się nieznanego pasożyta lub choroby, wpływ pyłku z roślin modyfikowanych genetycznie, wpływ promieniowania elektromagnetycznego z sieci telefonii komórkowej i linii wysokiego napięcia, ocieplanie się klimatu itd. itp. Najbardziej podejrzane o masowe uśmiercanie pszczół były wszechobecne telefony komórkowe. Ich promieniowanie zakłóca bowiem system nawigacyjny pszczół, dlatego nie mogą one trafić do swojego ula.
Ostatecznie jednak żadna z tych teorii nie została potwierdzona. Pszczelego zabójcę znaleźli dopiero teraz, zupełnie przypadkowo, naukowcy z San Francisco State University. Profesor John Hafernik zbierał pszczoły, by nakarmić znalezione wcześniej modliszki. Przez roztargnienie zostawił jednak fiolkę z pokarmem dla swoich podopiecznych na biurku i kompletnie o niej zapomniał. Jakież było jego zdziwienie, gdy po paru dniach w fiolce oprócz pszczół odkrył larwy much.
Były to larwy pasożytniczej muchy Apocephalus borealis, które zachowują się podobnie jak dobrze nam znany Obcy z cyklu filmów sci-fi. Muchy składają jaja do brzucha pszczoły. Po wykluciu się larwa wędruje w ciele nosiciela i po tygodniu wydostaje się na zewnątrz, wygryzając sobie otwór pomiędzy głową a tułowiem nieszczęsnej ofiary.
Najciekawsza i najbardziej frapująca naukowców część tej makabrycznej historii ma jednak miejsce nieco wcześniej. Tuż po zarażeniu, pszczoła zaczyna się zachowywać jak zombie. Opuszcza rodzinny ul i wraz z zainfekowanymi siostrami gromadzi się wokół źródła światła, by tam wypuścić z ciała pasożyta, a potem umrzeć. Nieliczne owady, którym udaje się przetrwać, siedzą w jednym miejscu lub chodzą w kółko bez żadnego celu.
Naukowcy nie wiedzą jeszcze, co tak naprawdę dzieje się w ciele zainfekowanej pszczoły. Przypuszczają jednak, że pasożyt w jakiś sposób zaburza rytm dobowy swojego nosiciela. Na razie zamierzają oznakować owady znacznikami RFID oraz monitorować ule za pomocą kamer.
Być może dzięki zapisom video powstanie przyrodniczy horror sci-fi, dorównujacy serii o Obcym, 8 pasażerze Nostromo?