Są ludzie, u których pająki wywołują chorobliwy strach. Najczęściej objawia się gęsią skórką, dreszczami i krzykiem, ale może także wywołać paraliż, omdlenia, wymioty a nawet ataki paniki. Jeżeli ktoś z was reaguje tak na widok nawet małego pajączka, to niewątpliwie cierpi na arachnofobię.
Naukowcy jednak mają dobrą wiadomość – już jedna sesja terapeutyczna wystarczy, by w obszarach mózgu kontrolujących fobię zaszły trwałe zmiany. Najczęstszą przyczyną arachnofobii są lęki z dzieciństwa. Teorie behawioralne zakładają, że osoba odczuwająca lęk mogła być w dzieciństwie straszona pająkami lub narażona na bliskie spotkanie z pajęczakiem wbrew swojej woli. Rodzice mogli również przenieść swoje lęki na dzieci, ujawniając własne reakcje.
Jak można się pozbyć tej fobii? Są dwie różne metody. Jedna z nich to terapia implozyjna — raczej brutalna technika oswajania lęku, gdyż pacjentowi kładzie się na ramieniu włochatego, żywego pająka. Przyznacie, że to niezbyt przyjemna taktyka na poznanie i oswojenie się z wrogiem. Druga to desentyzacja i wygaszanie reakcji. Polega na stopniowym konfrontowaniu pacjenta z przedmiotem lęku, a więc oswajaniu osoby z fobią do widoku pająka. W początkowej fazie jest to obrazek, później maskotka, aby na koniec przejść do widoku żywego pająka. Z czasem pająk znajduje się coraz bliżej i bliżej…
Naukowcy z Northwestern University Feinberg School of Medicine zastosowali terapię bardziej łagodną, ale w bardzo skróconej wersji.
Przed terapią niektórzy uczestnicy ze strachu przed pająkami unikali chodzenia po trawie, a nawet nie wchodzili do jakiegoś pokoju przez kilka dni, jeżeli myśleli, że w środku obecny jest pająk — powiedziała neurolog Katherina Hauner, która prowadziła terapię — po dwóch lub trzech godzinach sesji terapeutycznej byli już w stanie dotknąć lub trzymać na dłoni tarantulę, co więcej, nie mieli obaw przed zrobieniem tego sześć miesięcy później.
Terapia polegała na stopniowym zbliżaniu się do obiektu wywołującego strach. Na początku uczestnicy bali się nawet oglądać zdjęcia pająków. Gdy udało się ich do tego skłonić, naukowcy zaobserwowali zwiększoną aktywność ciała migdałowatego, wyspy i zakrętu obręczy, czyli obszarów związanych z odczuwaniem strachu. Kolejnym krokiem było dotknięcie zamkniętego terrarium, w którym znajdowała się tarantula.
W czasie sesji naukowcy udzielali uczestnikom informacji na temat zachowania tarantul i weryfikowali katastroficzne wizje związane z pająkami.
Myśleli, że tarantula może być w stanie wyskoczyć z klatki prosto na nich, niektórzy sądzili, że pająk może celowo zaplanować coś, żeby ich skrzywdzić — opowiada Hauner — uczyliśmy ich, że tarantula jest delikatna i bardziej zależy jej na tym, żeby się schować.
Po dotknięciu terrarium, uczestnicy próbowali dotknąć pająka pędzlem, następnie w rękawiczce, by w końcu pogłaskać go lub trzymać na gołej dłoni.
Zobaczyli dzięki temu, jak miękki jest ten pająk i że jego ruchy można łatwo przewidzieć i kontrolować — relacjonowała Hauner — większość tarantul nie jest agresywna, mają po prostu złą reputację.
Gdy uczestnikom pokazywano zdjęcia pająków bezpośrednio po terapii, rezonans magnetyczny wykazywał spadek aktywności wcześniej podświetlonych obszarów mózgu. Rezultaty utrzymywały się również po upływie pół roku, a badani nie mieli oporów przed dotknięciem pająka. Naukowcy podejrzewają, że terapia metodą małych kroków przynosi podobne efekty także w przypadku innych fobii, m.in. lęku przed lataniem, igłami, krwią czy zamkniętymi pomieszczeniami.
Jest ktoś chętny na terpaię?
By oswoić się z pająkiem polecamy obejrzeć ten sympatyczny film — to tylko 5 minut 🙂