Odpowiedź na pytanie
z „Banku dziwnych pytań”
Dawni krytycy – Matthew Arnold, Thomas Stearns Eliot, Theodor Adorno i wielu innych – pozostawili nam w spadku rozróżnienie na dwa typy kultury. Pierwszy z nich zwykło się nazywać kulturą wysoką, elitarną, artystyczną. Drugi rodzaj to kultura popularna, niska, masowa (dla uproszczenia pomińmy różnice między tymi przymiotnikami). Opozycję taką zazwyczaj odczuwamy jako oczywistą, równie naturalną co powietrze, którym oddychamy.
Warto jednak mieć świadomość, że o kulturze niskiej i wysokiej nie mówiono zawsze. Język, jakiego dzisiaj używamy, jest dziedzictwem historii, która mogła potoczyć się inaczej. Dla przykładu: w Wielkiej Brytanii oraz Stanach Zjednoczonych rozróżnienie na kulturę wysoką i niską upowszechniło się w drugiej połowie XIX oraz pierwszej połowie XX wieku. Co się wtedy stało? Według jednej z możliwych interpretacji socjologicznych (nawiązuję tutaj m.in. do prac Thorsteina Veblena i Pierre’a Bourdieu) załamały się tradycyjne kryteria przynależności do klasy wyższej. Pamiętacie Tomasza Łęckiego i Stanisława Wokulskiego z „Lalki”? Na ich przykładzie widać, jak słabła społeczna pozycja arystokratów ostentacyjnie demonstrujących, że nie muszą pracować (to kryterium najdłużej odróżniało ich od pozostałych klas), a umacniało się położenie zamożnych mieszczan. Ci ostatni mieli pieniądze, lecz brakowało im innych wyznaczników podwyższonego statusu.
Potrzebny był nowy sposób oddzielenia klasy wyższej i jej aspirujących naśladowców od grup położonych niżej w społecznej hierarchii. Takim kryterium stał się gust (smak). Powstającą różnicę gustów między klasami utrwalano na rozmaite sposoby, a jednym z nich była zmiana istniejących instytucji kulturalnych oraz tworzenie nowych. Teatr stopniowo przestał być rozrywką dla każdego – na przykład w Londynie w XIX wieku do typowych widzów należeli robotnicy, ale w XX stuleciu ich odsetek był już zdecydowanie mniejszy (pisze o tym Wendy Griswold w książce Reneissance Revivals). Również opera przestała przyciągać słuchaczy z niższych klas społecznych. Ponadto określony typ kultury zaczęto eksponować w muzeach i kanonach lektur, a wierni duchowi czasów akademicy wypracowali rozróżnienia pojęciowe, o których była mowa na początku niniejszego tekstu. W ten sposób zakorzeniła się kultura wysoka, rozumiana zarówno jako pojęcie, jak i rzeczywiste zjawisko społeczne.
Oczywiście nie jest tak, aby za wszystkimi tymi procesami stał jakiś demoniczny architekt. Dokonywały się one wskutek niezliczonych wyborów pojedynczych ludzi. Nie ma tu miejsca, żeby analizować przyczyny, dla których czuli oni niesmak w towarzystwie robotników rzucających przedmiotami na teatralną scenę, przyjmowali określony gust jako godny przekazania swoim dzieciom albo pisali uczone rozprawy o dziełach Szekspira. Nie ma też miejsca na próbę pokazania różnic między poszczególnymi państwami – przecież w Wielkiej Brytanii, Francji i Polsce nie wszystko działo się tak samo. Na ten temat napisano całe książki. Tutaj mogłem tylko ogólnie przedstawić jeden z czynników (może najważniejszy), które zadecydowały o tym, iż dzisiaj posługujemy się rozróżnieniem na kulturę wysoką i niską. Warto pamiętać, że są to pojęcia nieoczywiste, powstałe w określonych warunkach historycznych. Ze względu na to rodzi się pytanie: czy przeciwstawianie sobie kultury niskiej i wysokiej pozostaje aktualne także dzisiaj? To już jednak temat na zupełnie inny tekst.
Odpowiedzi udzielił: Stanisław Krawczyk, doktorant w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, redaktor czasopisma o grach „Homo Ludens” oraz serwisu Poltergeist poświęconego fantastyce i kulturze popularnej.
Zdjęcie: Some rights reserved by tfangel