Dobrze znane naukowcom złudzenie optyczne może zostać wykorzystane do różnych celów. Dzięki ich badaniom powstają na przykład specjalne okulary. Jak się okazuje złudzenie to może zostać wykorzystane również do celów bardzo przyziemnych.
O tym, by swoje fizjologiczne potrzeby załatwić w centrum miasta wśród tłumu przechodniów pomyślał jednak nie naukowiec, a… artysta.
Szklany sześcian stanął swego czasu w Londynie. To szklane, działające WC wzbudziło sporą sensację. Z zewnątrz wyglądało jakby jego ściany były zbudowane z luster, jednak korzystający z toalety widział doskonale co dzieje się na zewnątrz. Mogło to być nieco krępujące wrażenie załatwiania się wśród przechodniów. Ciekawe ile osób z niego tak naprawdę skorzystało, a ile wykorzystało ten moment by samemu bezkarnie „podglądać” spacerowiczów?
W tym nietypowym WC, które posłużyło tutaj tylko jako bardzo ciekawy przykład, artysta skorzystał z efektu lustra… fenickiego. Podkreślamy: FE-NIC-KIE-GO, a nie jak przeważnie mówimy weneckiego. To błąd. Efekt ten często obserwujemy również w filmowych kryminałach. Z jednej strony mamy zwykłe lustro, natomiast z drugiej – normalną szybę. Zasada jest prosta i powszechnie znana.
Dlaczego częściej na takie lustro mówimy „weneckie” a nie fenickie? Tego chyba nie wie nikt.
Profesor Jerzy Bralczyk zwraca uwagę przede wszystkim na podobieństwo obu określeń – „weneckie”, „fenickie”. Pierwsze z nich wydaje się być bardziej naturalne w wymowie i łatwiej rozpoznawalne. Z drugiej strony, można zwrócić uwagę na termin „szkło weneckie”, które stanowiło bardzo ceniony towar handlowy do XVII wieku. Pośród wyrobów szklanych, oferowano również bogato i oryginalnie zdobione lustra.
Jak widzicie lustro fenickie oprócz kryminalnych, artystycznych i praktycznych zastosowań zajmuje naukowców różnych dziedzin. Wypowiedź językoznawcy już znamy, teraz zacytujmy podstawy, które znają doskonale między innymi fizycy i chemicy.
To zwykły zabieg optyczny. Potrzebna jest do tego szyba pokryta bardzo cienką warstwą metalu srebra lub glinu. Jej grubość to zaledwie kilku atomów. Tak uzyskujemy lustro półprzepuszczalne. Umieszcza się je pomiędzy dwoma pomieszczeniami, z których jedno jest przyciemnione, a drugie jasno oświetlone. Osoby znajdujące się w jasno oświetlonym pomieszczeniu widzą własne odbicie (nasi podejrzani z kryminału). Światło z pokoju ciemnego również przechodzi do pokoju jasnego, ale oko ludzkie widząc znacznie jaśniejsze odbicie z jasnego pokoju nie dostrzega tego światła. Natomiast w ciemnym pomieszczeniu światło przechodzące przez lustro ma znacznie większe natężenie niż odbite od lustra, więc osoby znajdujące się w nim mogą swobodnie obserwować jaśniejsze pomieszczenie jak przez szybę (tu stoją nasi bohaterowie pozytywni z kryminału: detektyw, policjanci, świadkowie). Ogólnie przyjmuje się, że w pokoju obserwowanym musi być dziesięć razy jaśniej.
Podobny efekt można zaobserwować także w zwykłych szybach okiennych: w słoneczny dzień patrząc na nie z zewnątrz widać tylko odbicie, a trudno dostrzec wnętrze budynku; w nocy kiedy mieszkańcy zapalą światła, sytuacja się odwraca.
Efekt ten stosuje się także w okularach przeciwsłonecznych tzw. lustrzankach.