Jak wyglądają nasze polskie drogi, wszyscy doskonalewidzą. Dziura na dziurze, dziurę pogania, a o pęknięciach lepiej nie wspominać. Autostrady budowane są w takim pośpiechu, że ich trwałość jest bardzo wątpliwa.
Prawdopodobnie niedługo trzeba będzie zacząć na nich łatać pojawiające się jak grzyby po deszczu szczeliny, wyrwy, pęknięcia i dziury. Wiąże się to oczywiście z kolejnymi utrudnieniami dla kierowców. Prace naprawcze na drogach, przede wszystkim na autostradach, może znacznie ułatwić najnowszy wynalazek inżynierów z Georgia Tech Research Institute, jakim jest maszyna wykrywająca pęknięcia nawierzchni i od razu uzupełniająca je asfaltem, bez konieczności zatrzymywania się. Jej działanie możne porównać do… drukarki atramentowej.
Urządzenie, umieszczone na przyczepie samochodowej najpierw przy pomocy specjalnego stereoskopowego zestawu kamer i diod LED rozpoznaje pęknięcia w jezdni. W ciągu zaledwie 100 milisekund program komputerowy tworzy mapę uszkodzenia i przekazuje odpowiednie informacje do modułu sterującego dyszami z gorącym asfaltem. Raz, dwa i szczelina zostaje precyzyjnie wypełniona, właściwie „zadrukowana” asfaltem. Cała operacja może być prowadzona w ruchu.
Podczas testów prototyp maszyny był w stanie przy prędkości 5 kilometrów na godzinę poprawnie rozpoznać i uzupełnić asfaltem 83% pęknięć o szerokości nie mniejszej niż 3 milimetry. Po dopracowaniu maszyny wyniki naprawy powinny być jeszcze lepsze. Trwają właśnie prace nad nowym oprogramowaniem maszyny, powstaje też jej pełnowymiarowa wersja, która będzie mogła uzupełniać nawierzchnię na całej 4-metrowej szerokości pasa ruchu.
Choć sytuacja na naszych drogach, zwłaszcza główny, znacznie się poprawiła, to wiele jest jeszcze do zrobienia. Taka asfaltowa „drukarka” z pewnością by się przydała. Może wtedy jedyne dziury jakie będziemy oglądać to te, stworzone przez ulicznych artystów.