Wybierając miejsca wakacyjnych wypadów nikt, lub prawie nikt, nie będzie wybierać Czarnobyla. Miejsce to jest symbolem, wokół którego narosło wiele mitów. Czy słusznie? I do czego może się tam przydać przerobiony odkurzacz domowy?
Czarnobyl. Miasto widmo na Ukrainie, w którym 25 lat temu wydarzyła się największa katastrofa jądrowa. Wokół niego rozpościera się Strefa Zero. Miejsce zamknięte dla osób postronnych ze względu na szkodliwe promieniowanie, w której wyjątkowo i tylko na krótki czas mogą przebywać naukowcy, specjaliści i pracownicy elektrowni.
Na przełomie czerwca i lipca przebywała tam 30-osobowa grupa naukowców m.in. studenci z kół naukowych Wydziału Fizyki i Chemii Uniwersytetu Warszawskiego oraz pracownicy Instytutu Problemów Jądrowych ze Świerku.
Głównym celem wyjazdu było przebadanie aktualnego stanu terenu okolic elektrowni, 25 lat po awarii — mówił dr Marek Pawłowski z IPJ i Wydziału Fizyki UW — szczególnie interesujące wydawały się zagadnienia związane z odradzaniem się przyrody na obszarach skażonych.
Studenci zbierali próbki mchu z różnych miejsc wokół elektrowni, by na ich podstawie określić stopień skażenia środowiska izotopem 137 Cs, który jest źródłem promieniowania gamma. Zbierali także próbki pyłu aby oszacować zawartość w nim wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych.
Aby przeprowadzić te badania w terenie musieli np. własnoręcznie przerobić odkurzacz domowy do zbierania pyłu z powietrza, a z powodu problemów z dostępem do prądu opracowali alternatywny sposób zasilania lodówki turystycznej, w której przechowywali pobrane próbki i odczynniki chemiczne. Studenci i naukowcy z IPJ wykonali też badania specjalnie przygotowanym na tę wyprawę mobilnym zestawem pomiarowym. W jego skład wchodził detektor scyntylacyjny z zasilaczem i wzmacniaczem sygnału oraz analizator „Tukan” produkowany w IPJ. Żadna z wcześniejszych wypraw nie dysponowała takim sprzętem.
Dzięki niemu mogliśmy od razu na miejscu określać, jakimi izotopami skażone były wybrane miejsca — mówił Łukasz Adamowski z IPJ.
Próbki zebrane podczas ekspedycji są obecnie dokładnie analizowane w laboratorium Uniwersytetu Warszawskiego. Część z nich pojechała do Świerku, gdzie specjaliści od spraw jądrowych zrobią dokładne pomiary radioaktywności. Wyniki będą znane za kilka tygodni.
Dla studentów była to szkoła przetrwania w Strefie Zero. Na szczęście po powrocie badania uczestników wykazały, że dawki promieniowania jonizującego, na które byli narażeni, nie przekraczają tych otrzymywanych podczas prześwietleń rentgenowskich. Pobyt więc był bezpieczny i nie wpłynął na ich zdrowie.