Mówiąc o grach, naukowcy używają czasami przenośni zaklętego kręgu. Nie zawsze jest ona jednak odpowiednia. Dlaczego? I przede wszystkim – co taka metafora oznacza?
Johan Huizinga i Roger Caillois, dwaj klasycy badań nad grami, zwrócili uwagę, że zazwyczaj odbywają się one w specjalnie wydzielonym czasie i miejscu. Odrębność ta służy do podkreślenia niecodziennego charakteru gier, do oddzielenia ich od zewnętrznej rzeczywistości. Nie chodzi tutaj jedynie o wygodę graczy, niezakłócony przebieg rozgrywki i bezpieczeństwo osób postronnych. Mecz piłki nożnej, spotkanie przy grach planszowych, a nawet partia szachów w pewnym sensie wynoszą grających (oraz kibiców!) poza granice zwykłego świata, szczególnie jeśli są oni mocno zaangażowani. Granie ma w sobie coś ze świętowania.
So far, so good. Obecnie jednak mówi się o uludycznieniu rzeczywistości, to znaczy o narastającej obecności gier w społeczeństwie i kulturze. W takich warunkach metafora zaklętego kręgu przestaje działać. Weźmy dziesiątki milionów ludzi, którzy korzystają z prostych gier dostępnych w serwisie Facebook. Trudno mówić o oderwaniu od reszty świata, skoro wystarczy na parę minut zmienić okno w przeglądarce, a potem można natychmiast wrócić do pracy.
Oczywiście, mecze piłki nożnej mają się dobrze, podobnie jak na przykład rozgrywki niekomputerowych gier fabularnych. Tytułowa przenośnia nie stała się bezużyteczna, nadal może nam coś powiedzieć o grach. Jeżeli chcecie usłyszeć więcej o jej potencjale, ale także o jej ograniczeniach – zapraszamy na Polibuda Gaming Zone!
Więcej nauki o grach na „Polibuda Gaming Zone”
Some rights reserved by jcolman